Skocz do zawartości
  • Newsy

  • Przyszedł rak nieborak...


    MedFor.me

    Dzisiaj ponoć każdy ma raka, ale nie każdy jeszcze o tym wie. Ja się dowiedziałem. Pełen życia, energii, pasji, zajęć i nagle bang. Trochę jakby biec i zderzyć się ze ścianą. Chwila po diagnozie to oczywiście wizyta w Internecie. Medyczne strony przeczytane wszystkie. Jaki to rak, jakie stadium, jakie rokowanie, jakie leczenie. Wszystko. No ale potem przychodzi kolejny dzień i kolejny i powoli żyje się z tym nowym towarzyszem. Ale wciąż brakowało mi informacji o takim codziennym funkcjonowaniu, o tym co będzie, jak to wszystko wygląda. I właśnie o tym chcę opowiedzieć.

    Przychodzi pierwszy dzień chemioterapii. Od razu zaznaczam, że są różne rodzaje i metody leczenia, ale ja opowiem o swojej chemii. Na początek nawodnienie, czyli odpowiednia dawka krystaloidów, trochę magnezu i mannitol. A potem przyjeżdża wózek z "workami na śmieci". Cztery dwulitrowe worki kolorowych płynów, kilka drenów, pompa infuzyjna i ruszamy.

    Już nie było mi do śmiechu. Nagle poczułem, co się dzieje. Że to jest naprawdę poważne. Że rak to choroba, którą można wygrać, ale te smutne historie dookoła też są prawdziwe. Patrzę na krople jak spadają i czekam kiedy się zacznie. Kiedy zwymiotuję, kiedy brzuch zacznie boleć, kiedy będą pierwsze objawy. Ale nie dzieje się nic. A przepraszam. Po tylu litrach odwiedzam toaletę co 5 minut. Na zmianę z sąsiadem, którego chemia obdarzyła biegunką. Jedna, druga gazeta, film, Internet, odwiedziny i jakoś te godziny lecą. Przychodzi wieczór i powoli coś zaczyna się dziać. Jest mi słabo. Opadam z sił. Poprosiłem o leki nasenne i odpłynąłem. Niestety z rana kolosalnie silne nudności. Szybka interwencja białego personelu, trochę zastrzyków, kroplówki do płukania i obyło się bez wymiotów. Kilka godzin później w obstawie torecanu wychodzę do domu.

    Kolejne dni to zawieszenie. Osłabienie, brak skupienia i ogromny, największy w życiu kac. Uczucie jakby się miało kaca. Coś czego nie da się opisać. Żadna pozycja w łóżku, na stojąco, na plecach czy na boku - wiecznie niewygodnie, wciąż coś przeszkadza. Ciało jakby obce, jakby stało z boku. Tu noga boli, tam coś kłuje.

    Najgorsze jest jedzenie. Albo raczej niechęć do jedzenia. Każdy oczywiście odczuwa to indywidualnie. Ja, wielki fan słodyczy, nie mogłem nawet o nich myśleć, bo od razu mną zarzucało. Jedynym darem była szyneczka. Kromeczka z szyneczką. I tak przez 3 dni. I te ubywające kilogramy. Dieta cud!

    No a potem powrót do życia. Normalnego funkcjonowania. Osłabienie trwało przez około tydzień. Ale dało się normalnie żyć, pracować. Dużo wcześniej chodziłem spać, aktywność fizyczna zdecydowanie na nie. Niestety dopadła mnie silna neutropenia. Potrzebny czynnik wzrostu. I tak zabawa w kotka i myszkę, aby wyrównać wyniki, które są raz za wysokie, raz za niskie. W tym okresie zaczęło się wypadanie włosów. Na początku pojedynczo, potem coraz więcej. Wreszcie podczas pewnej kąpieli patrzę a tu pływa ich stado wokół mnie. Patrzę do lustra i wyglądam jak wyliniały szczur. Nie było już odwrotu. Maszynka w rękę i na zero. Wtedy pojawiła się pierwsza i jedyna łza w oku. Zobaczyłem, że mam raka. Wyglądałem, że mam raka. I czułem się wciąż źle.

    Każda kolejna wizyta na onkologii to witanie się z nowymi znajomymi. Taka ‘’nowa rodzina”. Bo wciąż się tam spotykamy co 2-3 tygodnie. Wciąż pobierają nam krew, mówią czy będzie dziś chemia, czy walczymy z wynikami. Są dni, że zbiorowo opuszczamy oddział, bo tak się stało, że każdy ma złe wyniki. Każdy życzy sobie zdrowia, wymieniamy się nową książką do czytania podczas wielogodzinnego oczekiwania. Po tak długim okresie kłucia na widok igły mam już odruchowy skręt głowy w bok. Dawniej nie bałem się kłucia. Dziś już mam go po prostu dość. Jest oczywiście propozycja portu, ale uważam, że jest to zarezerwowane dla osób z totalnym brakiem żył albo bardzo wyniszczonych chorobą.

    Ważne rzeczy to dieta i higiena jamy ustnej. Zmieniłem zdecydowanie podejście do jedzenia. Regularne, zdrowe 5 posiłków dziennie, odrzucenie tego co złe. Duże ilości płynów. Suplementacja witamin. Owoce, owoce, owoce. To faktycznie pomaga. Wyniki są lepsze. Słynny sok z buraka. Do tego po każdym posiłku mycie zębów, płyn do płukania. Żeby nie było grzybicy. Potem powrót do domu, do życia. Każdy dookoła nagle zauważa, że masz raka. Każdy dopytuje, współczuje, pyta czy nie pomóc. Sporo dobrego można usłyszeć. Ale też wiele osób nie wie jak zareagować, jak zapytać, jak się zachować. Czy boli? Nie. Jest dużo nieprzyjemnych chwil, złego samopoczucia, rozbicia, przygnębienia, zdecydowanie osłabienia, ale nie boli.

    I tak trzeba żyć z dnia na dzień. Aż rozpadnie się nasz ‘’związek” z tym rakiem. Nie wolno się poddawać, nie wolno myśleć o tym, że coś pójdzie nie tak. Ważne jest odpowiednie podejście, zdrowy rozsądek i przede wszystkim dobre zorientowanie w temacie. Oczywiście każdy pacjent onkologiczny po jednej wizycie w szpitalu jest specjalistą w tym zakresie. Każdy jest zaznajomiony ze specyfiką leczenia, jego działaniem i skutkami ubocznymi. I to jest ważne, bo wiemy czego się należy spodziewać.

    Już dziś mówi się o raku jak o kredycie czy grypie. I tak należy do tego podchodzić. To sprawa przejściowa, do przeżycia, do wygrania. Każdego może dopaść, ale dzisiaj wiemy jak z nią walczyć i dajemy sobie radę.

    Imię i nazwisko autora - lekarza do wiadomości Redakcji




    Opinie użytkowników

    Rekomendowane komentarze



    Join the conversation

    You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

    Gość
    Dodaj komentarz...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.