Włodarze polskiej służby zdrowia niepewnym krokiem i zakosami zmierzają w kierunku pełnej informatyzacji dokumentacji medycznej. Znamy scenariusz: gromkie zapowiedzi, ambitne plany i terminy, długo długo nic, pobudka rok przed terminem, odroczenie o kolejne lata...
Wyboista droga do EDM przyjęła w Polsce realnie (papierowo) kształty w 2011 roku, gdy przyjęto w parlamencie Ustawę o systemie informacji w ochronie zdrowia. Ostatnio głośno było o sprawie rezygnacji przez MZ z realizowanego planu (P1) z uwagi na niedotrzymanie kolejnego terminu i możliwe poważne konsekwencje finansowe ze strony UE, która zainwestowała w projekt duże środki. Termin realizacji był już wcześniej przesuwany na początek 2017 roku "z uwagi na skalę przedsięwzięcia", a już dziś wiadomo, że i ten termin jest utopią. Nawet tu i ówdzie "liczniki tykają".
Nie da się ukryć, że 1. stworzenie 2. wdrożenie ujednoliconego, funkcjonalnego i bezpiecznego systemu przechowywania i udostępniania najbardziej wrażliwych danych, jakimi są informacje o zdrowiu konkretnych osób do łatwych zadań nie należy. Ani tanich. Kilka stopni trudności gwarantowane.
Jak głosi wolna encyklopedia "Na polskim rynku istnieje kilkunastu producentów oprogramowania klasy EDM". A można przypuszczać, że małych programów do prowadzenia przychodni i gabinetów jest całe mnóstwo. Bazy są ze sobą często niekompatybilne, podlegają prawom wolnego rynku i tylko odgórnie narzucony model może coś zmienić. Trochę jak z ładowarkami do komórek - było kilkanaście różnych wtyczek, dopiero unijne rozporządzenie zunifikowało tę sferę. Tym, co obecnie najbardziej blokuje postęp jest fakt, że jest jeszcze bardzo wiele świadczeniodawców, którzy mają do dyspozycji tylko kartkę, długopis i pieczątkę. Jak długo nie wyjdziemy z lasu, tak nie ma mowy o wygodnym dostępie do baz danych o pacjentach i ich leczeniu dla ich lekarzy.
Idea jest piękna: wszystkie dane medyczne o "świadczeniobiorcy" są zgromadzone na bezpiecznym serwerze, pacjent poddając się opiece w danym ośrodku umożliwia lekarzowi dostęp do tej bazy. Wiadomo co się z pacjentem działo i jakie leki brał/a/bierze, itp. Taki serwer powstał już z prywatnej inicjatywy (Data Techno Park sp. z o.o) przy olbrzymim wsparciu unijnym: nazywa się Medyczne Centrum Przetwarzania Danych i stoi od jakiegoś czasu we Wrocławiu przy Szpitalu Klinicznym. Ostatnie teksty na portalu natemat.pl świadczą o tendencji "tworzenia klimatu" do wdrażania takich inicjatyw w Polsce (Marek Girek: obowiązek prowadzenia e-dokumentacji zapewni wygodę i bezpieczeństwo przetwarzania danych medycznych, Medyczne Centrum Przetwarzania Danych stworzone przez Data Techno Park zapewni bezpieczeństwo dokumentacji). Jego aktywność jest jednak trudna do zauważenia... (Może ktoś coś wie na ten temat?)
Jak działa e-dokumentacja w Twoim szpitalu, przychodni?
A może znasz filozofie medycznych systemów informatycznych w innych miejscach Europy i świata? Czy da się bez papieru w pewnych sytuacjach, czy zawsze dokumentacja jest w dwu wersjach?
Zapraszam do DYSKUSJI NA FORUM >>>
Rekomendowane komentarze
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.