Skocz do zawartości
  • Newsy

  • Polacy - Europejczycy skażeni socjalizmem


    hypersonic

    Polska - nasza ziemia ojczysta; to tu się urodziliśmy, wychowaliśmy oraz chcemy budować naszą przyszłość. Nawet emigranci często podkreślają, że gdyby mogli realizować się tu na dogodnym poziomie (często nawet niższym niż ich kierunek wyjazdu), nie opuszczaliby matecznika. Kraj o bogatej historii, jedna z kolebek tolerancji i demokracji, symbol wyrwania się ze szponów socjalizmu, ale także społeczeństwo o zaskakującym postrzeganiu świata.

    Pozwoliłem sobie na ten wstęp, ponieważ chciałbym podzielić się pewną refleksją na temat mentalności naszego społeczeństwa oraz skłonić do poszukiwania genezy tego fenomenu.
    Skojarzenia przeciętnego Polaka że słowem "lekarz" to bez wątpienia: służba, powołanie, bogactwo, a wśród ludzi „starej daty” pewnie również myśl o elitarności tego zawodu.

    Ten obraz naszego zawodu jest jak najbardziej pozytywny, ale czy nie mamy do czynienia z pewnym dysonansem, kiedy oprócz tzw. pierwszych myśli przeanalizujemy zachowanie czy treść kuluarowych rozmów? Ile razy spotkaliście się z wrzucaniem słowa „lekarz” do jednego worka z określeniami: łapówkarz, konował, nepotyzm, plutokrata (z negatywnym nacechowaniem)! 

    Społeczne przeświadczenie na temat wybitnych zarobków lekarzy jest tak silne, iż nie podlega modyfikacji poprzez twarde dowody (typu akty prawne) np. lekarz w trakcie specjalizacji w trybie rezydenckim (osoba w wieku średnio 26-37 lat) ma sztywną urzędową stawkę (ustalaną w rozporządzeniu ministra) w wysokości 13-17 PLN/h. Wg opracowań GUS średnia stawka lekarza specjalisty oscyluje w granicach 25 PLN/h, trudno więc nazwać takie wynagrodzenie godnym krezusa. Łamie to mit kosmicznego wzrostu wynagrodzeń po ukończeniu specjalizacji. Zastanówmy się, ile kosztowała nas ostatnio pomoc elektryka, hydraulika czy ekipy remontowej.

    Przy wszelkiej próbie społecznej debaty na temat wzrostu rażąco niskich płac w ochronie zdrowia rozmowa opiera się na stereotypowych zarobków lekarzy, a nie tych realnych oraz na argumencie szerokiej możliwości pracy po wypełnieniu podstawowego etatu.

    Chciałbym jednak postawić pytanie: czy owa możliwość pracy na dwa czy trzy etaty nie dotyczy większości społeczeństwa ? 

    Powołanie i praca postrzegana jako służba drugiemu człowiekowi to pojęcia wzniosłe i pełne patosu. Niestety często wykorzystywane jako argument przeciw wszelkim formom walki o lepszy byt w imię poświęcenia się w idealistycznej misji dla społeczeństwa.

    Współtworzenie elity intelektualnej narodu oznacza aktywność kulturalną, polityczną czy społeczną, ale także widząc się powinno z pewną dozą szacunku. Pomyślmy wiec o tych wszystkich informacjach medialnych, o atakach słownych i fizycznych na pracowników Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych. Przeanalizujmy kalendarz przeciętnego lekarza chcącego sfinansować by swej rodziny oraz rozwój zawodowy (dla dobra pacjentów) - czy jest w nim czas na w/w aktywność?

    W klasycznym ujęciu socjoekonomicznym zawód lekarza predysponuje do zajmowania pozycji klasy średniej właściwej (middle middle class), bądź nawet klasy średniej wyższej. Granice podziału klasowego są płynne dlatego trudno jednoznacznie wskazać atrybuty tych grup, ale czy klasa średnia nie kojarzy się nam z domkiem na przedmieściach, komfortowym życiem i świetnymi perspektywami rozwoju naszych dzieci? Taki obraz społeczeństwa, w którym to prawnicy, finansiści, dyrektorzy, architekci, specjaliści IT cieszą się dostatnim życiem pozbawionym lęku ze sfery ekonomicznej jest w pełni akceptowalny przez większość społeczeństw krajów rozwiniętych oraz stanowi zachętę do edukacji dla młodych pokoleń.

    Czy przy opisanych powyżej stawkach polscy lekarze mogą prowadzić takie szczęśliwe rodzinne życie na dobrym poziomie materialnym? Osobiście w to wątpię.

    By zrozumieć genezę pozornego uznania dla lekarzy pozwolę sobie przytoczyć pewne badanie CBOS-u.

    Centrum Badań Opinii Społecznej w raporcie „Prestiż zawodów” pozycjonuje lekarzy na 8 pozycji. Podium zamykają robotnicy wykwalifikowani, a tuż za nimi lokują się górnicy. Autorzy opracowania tłumaczą tak wysoką pozycję tych zawodów dużym obciążeniem fizycznym z jakim są one związane. Jedynie około 60% respondentów darzy dużym poważaniem prawników, przedsiębiorców czy pracowników IT.
    Powodem tego, w mojej ocenie, jest obok społecznie szkodliwej redystrybucji zysków pomiędzy pracodawcą a pracownikiem (skutek dość młodej gospodarki rynkowej i reperkusje szalonych lat 90’) zakorzenienie mentalności w poprzedniej, socjalistycznej epoce.

    Nieraz spotkałem się z opinią, że praca biurowa to "pierdzenie w stołek"  która "nie ma prawa" generować zmęczenia, a jej dobre wynagradzanie jest skandalem. W opinii dużego odsetka społeczeństwa jak już wcześniej wskazałem, praca wymagająca wylania z siebie hektolitrów potu automatycznie staje się godną szacunku.

    W PRL to hutnicy i górnicy mogli liczyć na najlepsze przydziały mieszkań czy środków lokomocji. Robotnicy przy budowie strategicznych inwestycji jak Dworzec Centralny w Warszawie czy ważne trasy zarabiali wielokrotnie lepiej niż np. profesorowie uniwersyteccy.
    Ten kult proletariatu wyraża się nie tylko w opinii społecznej. Przy okazji każdych wyborów oczkiem w głowie dużych formacji politycznych jest choćby górnictwo. To chyba jedyna grupa zawodowa będąca beneficjentem tak dużej ilości różnych programów wywodzących się w prostej linii z PRL (deputaty, Barbórka, trzynastki, czternastki itd.). 

    W czasach Rzeczpospolitej Ludowej istniało przyzwolenie na pracę w kilku miejscach na raz czy przyjmowanie korzyści majątkowych jako mechanizm rekompensaty niskich wynagrodzeń. Sam I Sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka na głosy o niskich zarobkach w służbie zdrowia odpowiedział „Nie martwcie się o nich. Oni mają przy fartuchach głębokie kieszenie. Dadzą sobie radę.”

    Taki system wzbogacania się jest godny potępienia i nie może mieć miejsca w cywilizowanym świecie. Czasy się zmieniły, obecnie problem korupcji jest marginalny, a temat niskich uposażeń niestety pozostał.

    Polacy - naród nadwiślański, który lekarzy szanuje, a zarazem nienawidzi; uważa za krezusów oceniając zarobek globalny, a nie godzinowy, porównując często wysokość jednego etatu z wynikiem finansowym lekarza pracującego na trzech etatach.

    Wszyscy chcemy być  szanowani i dobrze wynagradzani, a zarazem popieramy pogląd, iż stróżów zdrowia trzeba trzymać na krótkiej smyczy, bo zdrowie należy się obywatelowi „jak psu buda”.

    Przeznaczamy na opiekę zdrowotną grosze (jedne z najniższych nakładów w OECD) żądając jednocześnie najwyższych standardów. Pozwalamy by system pracował ostatkiem sił tylko dzięki wyzyskowi pracowników (lekarzy, pielęgniarek, położnych, diagnostów, fizjoterapeutów) nie mając obiekcji przed cieszeniem się dobrami konsumpcyjnymi. Nie cenimy zdrowia. Wszak nikogo nie szokuje wydanie 3 tys. na wczasy, kwota 20-25 tys. za samochód jest uważana za umiarkowaną, ale taki koszt procedur medycznych (odpowiednio: usunięcie wyrostka robaczkowego, endoprotezoplastyka kolana) jest uważany za kosmiczny.

    Polacy - Europejczycy skażeni socjalizmem.

    Polska - mój naród który kocham, a który mnie nie szanuje. 

    hypersonic

    Badanie CBOS




    Opinie użytkowników

    Rekomendowane komentarze

    Nasze polskie społeczeństwo jest w zdecydowanej większość  nieokrzesane. Skażenie socjalizmem w podanym kontekście nie jest zbyt trafne. Cała Skandynawia którą się w tym kontekście brzydzę jest socjalistyczna, ale nikogo nie razi tam wysoki stosunkowo zarobek lekarza. Trafniej ujął to Piłsudski mówiąc "Naród wspaniały tylko ludzie k...wy".  Polacy zwyczajnie są bardzo zazdrośni. Dopóki wszyscy są biedni i jadą na tym samym wózku to się miłują. Jeśli ktoś się wybije, bo jest mądrzejszy, ładniejszy, sprytniejszy i jeszcze się z tym nie kryje i nie zachowuje politycznej poprawności i śmie powiedzieć,  "ja lekarz mam większą wiedzę od glazurnika. Mam lepsze wykształcenie, bardziej odpowiedzialną pracę i domagam się większych od niego zarobków" w Polsce jest już przegrany. Dlatego że większość społeczeństwa jest generalnie ciemna. Fundamentem, sednem tego problemu jest jednak to, że glazurnik sam wyznacza cenę za usługę którą świadczy. Panuje prawie wolny rynek. Tymczasem lekarz chociaż może pracować prywatnie i dyktować ceny jakie mu się podoba tak jak dentysta to nie ma szans powodzenia ponieważ musi konkurować z NFZ-tem który grabi ludzi z ich pieniędzy, a później proponuje lekarzom/szpitalom kontrakt opłacany z zagrabionych pieniędzy. Nie wyraziłem się zbyt jasno więc spróbuję inaczej. Jak lekarz ma otworzyć swój szpital i mieć klientów/pacjentów jeśli pacjentom zostały zabrane pieniądze i przekazane do szpitala do którego NFZ chciał je przekazać? Długo by opowiadać...

    Odnośnik do komentarza
    Udostępnij na innych stronach

    Hmm jesli pragnie sie wysokich zarobkow i szacunku to zapraszam tu do Norwegii. Jesli chodzi natomiast o "elitarnosc" tego zawodu czy jakikolwiek prestiz to mozna zapomniec. Lekarz czy sprzataczka sa na rownym poziomie, bo przeciez "wszyscy jestesmy rowni". Takze w Skandynawi tez trzeba zawsze zachowywac poprawnosc polityczna i to o wiele bardziej niz w Polsce.
     

    Odnośnik do komentarza
    Udostępnij na innych stronach

    Dlatego brzydzę się socjalistyczną Skandynawią która sprowadza lekarza do poziomu sprzątaczki. Zgadzam się, że sprzątaczki są potrzebne i bez sprzątaczek byłoby ciężko. Jednak lekarz a sprzątaczka to dwa różne światy których porównywanie nie ma sensu i które na pewno nie są sobie równe. Oczywiście jeśli sprzątaczka jest starszą kobieta, a lekarz młodym mężczyzną to nasza polska kultura (ta którą wyniosłem z domu) wymaga, że to młody mężczyzna chociażby był Religą do 20 potęgi powinien pierwszy się ukłonić i powiedzieć "dzień dobry". Ale jeśli chodzi o wybory do sejmu lub senatu, to jednak lekarz powinien mieć pierwszeństwo, choćby sprzątaczka sprzątała najlepiej na świecie. ( i nie mówię tutaj o ustawowym zakazie startowania sprzątaczek w wyborach, a jedynie o zdrowym rozsądku, którym jeśli ktoś dysponuje to wie, że wybór na np. radnego osoby która całe życie sprząta nie jest wyborem rozsądnym w przeciwieństwie do emerytowanego lekarza który świat zwiedził, języki zna, umie się zachować w towarzystwie itd) W powyższej wypowiedzi zastosowałem wiele skrótów myślowych i uproszczeń które liczę, że choć część z czytających wyłapie i zrozumie. 

    Na koniec dodam dwie rzeczy:

    1. http://www.rynekzdrowia.pl/Po-godzinach/Norwegia-o-zmianie-plci-decyduje-pacjent-jest-projekt-ustawy,160308,10.html Norwegia jest tak głupia, że zastanawia się nad możliwością wprowadzenia ustawy pozwalającej zmieniać płeć...przez internet.

    2. Norwegia póki co jest bogatym krajem i mam ogromne rezerwy budżetowe pozwalające jej funkcjonować przez długi czas nawet generując długi. Jednak gaz i ropa się kiedyś skończy lub prędzej sami z nich zrezygnujemy i wtedy Norwegia stanie się zaściankiem europy takim samym jakim była jeszcze 200-300 lat temu. 

    Odnośnik do komentarza
    Udostępnij na innych stronach



    Join the conversation

    You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

    Gość
    Dodaj komentarz...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.