Zobaczyłem dziś drugie oblicze znajomego chirurga. To był moment, gdy wszedł w trochę inne buty, dostosował się do całkiem innego otoczenia i naprawdę dobrze w nim funkcjonował. Schował gdzieś butę i ostentacyjny brak empatii, z których słynie na co dzień.
Jak się zastanowić, nie jest to przypadek. Dość często wybierając określoną specjalizację lub wchodząc w zespół pracowników, wpadamy w koleinę, z której trudno się wydobyć. Stajemy się przysłowiowym chirurgiem gburem, który odzywa się do pacjenta dopiero w czasie narkozy. Zamykamy się w pułapce naszej specjalności i ignorujemy dolegliwości pacjenta należące do innych dziedzin. Zaczynamy jako radiolodzy akceptować fakt, że inni lekarze uważają nas za koneserów czarno-białych obrazków, a nie lekarzy z PWZ. Uważamy za naturalne i przejmujemy zachowanie kolegów, którzy pracą w Szpitalu napędzają sobie pacjentów na prywacie. Zapominamy, dopingowani przez kolegów o sobie i najbliższych w pogoni z dyżuru na dyżur za kasą, której nie będziemy mieć siły wydawać. Traktujemy swój oddział w Szpitalu jak uprzywilejowany i walczymy z pozostałymi, zamiast współpracować z obopólną korzyścią.
Czy nie jest to nasza codzienność?
Wydaje się, że brakuje nam jeszcze wiele, by mówić o medycynie holistycznej, by zacząć na co dzień pracę w zespołach wielodyscyplinarnych, by dzielić się obowiązkami, a nie je na siebie zrzucać. Braki to w edukacji, w deficycie dobrych nauczycieli i opiekunów, wreszcie w skoncentrowanym wokół pieniędzy i wydajności systemie, który zachęca do oszczędności kosztem pacjenta, edukacji i dobrze punktuje procedury, a nie efekty leczenia.
Zobaczmy w swoich kolegach fajnych ludzi z ideałami, o które warto zawalczyć. Ściągajmy czasem nasze ściśle przylegające maski i dajmy się poznać z innej strony.
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.