By
Newman
Lekarska para: Ona i on, czasem ona+ona lub on+on. Mają podobną pracę i zainteresowania - lepiej się rozumieją, mają o czym pogadać i... widzą się pięć dni w miesiącu! Jak naprawdę wygląda życie lekarskich związków? Poznaj pikantno-gorzkie szczegóły życia prywatnego lekarzy.
Ewa i Maciek, poznali się na stażu. On miał narzeczoną (też lekarkę), ale tak dobrze dogadywał się z Ewą, że zostali razem. Mają zwierzaka i myślą o ślubie. Oboje są rezydentami (chirurgia, ortopedia) - niewiele powyżej 2 tysięcy na rękę + obowiązkowe 3 dyżury na miesiąc, więc zbierają fundusze na realizację marzeń, biorąc dodatkowe prace: przychodnia POZ, nocne dyzury: SOR, NPL w sąsiednim powiecie, czasem karetka. Dodatkowo muszą szkolić się na wyjazdowych kursach specjalizacyjnych i uczestniczą w konferencjach. W ostatnim czasie ich grafiki "troszkę" się rozjechały - wyszło tak, że spędzili ze sobą w jednym miesiącu łącznie 5 (!) niepełnych dni. W następnym miesiącu wynagrodzą sobie tę izolację - jadą na wspólny 6-dniowy urlop.
Eleonora i Marian są już na zasłużonej lekarskiej emeryturze. Oczywiście nie przeszkadza im to dalej pracować - medycyna to wszak miłość dozgonna. Zaczynali w czasach komunistycznego nakazu pracy - jako kadry szczególnie ważne dla „gospodarki uspołecznionej” zostali zaraz po studiach odgórnie przeniesieni z rodzinnych miast na polski „daleki wschód” na całe 3 lata. Tam się poznali i zostali po dziś dzień. Co ciekawe w latach 60-tych XX wieku zniesiono nakaz pracy we wszystkich zawodach cywilnych z wyjątkiem… kadr medycznych! Jako medyczni pionierzy E. i M. mogą pochwalić się pokaźnym dorobkiem naukowym i dydaktycznym. Są szanowanymi specjalistami w swoich dziedzinach i przez wiele lat piastowali funkcje kierownicze. Wychowali całe pokolenia lekarzy, choć własnych dzieci nie mają. Eleonora już pomału odpuszcza - „Niech pracują młodzi…” - mówi, choć nie za bardzo wie, co ze sobą zrobić bez codziennej oddziałowej rutyny… Dobrze, że żyje jeszcze kilku znajomych z dawnych czasów.
Mirek i Tomek poznali się jeszcze na studiach. Los chciał, że trafili do jednej grupy studenckiej i dobrze im się że sobą gadało. Dość szybko odkryli, że łączy ich coś więcej niż miłość do medycyny i zabytkowych aut. Zostali parą w kraju, gdzie ich związku nie można wciąż sformalizować, mimo, że są jedną z tysięcy duetów LGBT. Podobnie zresztą jak większość z nich ani się ze swą odmiennością nie ukrywają, ani nie afiszują. Natomiast nieustannie dziwi ich zawziętość i brak pragmatyzmu władzy, która nie docenia wartości trwałych związków. "Gdy ludzie żyją długie lata w zalegalizowanym związku partnerskim to na przykład w przypadku ciężkiej choroby lub kalectwa jednej z osób zazwyczaj zaopiekuje się nią jej partner lub partnerka" - mówi Mirek. "A ustawodawcy wolą ideologicznie blokować tę możliwość i w kryzysowej sytuacji przerzucać na resztę obywateli wielokrotnie wyższe koszty długotrwałej opieki nad chorym. To niezrozumiałe". Panowie podzielili się obowiązkami i tylko jeden z nich, Tomek, robi karierę w szpitalu. Mirek wybrał etatową pracę w osiedlowej poradni. Mieszkają od wielu lat razem w rodzinnym mieście i tak organizują czas, aby niemal wszystkie 26 dni urlopowych wykorzystać na wspólne ukochane zjazdy oldsmobili.
Elżbieta i Mieczysław przeżywają trzecią młodość. Dla każdego z nich nie jest to pierwszy związek, ale wreszcie ten udany. Ona jest szefem oddziału rehabilitacji w prywatnym szpitalu w centralnej Polsce, on doświadczonym chirurgiem w szpitalu klinicznym 50 km dalej. Nierzadko współpracują ze sobą, przesyłając sobie pacjentów. Pieniądze nie stanowią dla nich żadnego problemu. Gorzej jest z czasem dla siebie: rzadko widują się w domu, praca pochłania wiele energii i zaangażowania. Dbają jednak o to, by wspólnie wyjeżdżać zarówno na upragnione wakacje, jak i na zagraniczne konferencje. Wykrawają z pracy czas dla siebie.
Adrian oraz Mariusz (pracują na jednym oddziale) nie tworzą małżeństw lekarskich. Ich partnerki pracują poza branżą. Ale zauważyli, że mają podobne problemy. Adrian z żoną na półtora roku po ślubie chcą się rozwodzić średnio raz w miesiącu. Przynajmniej rzadko się kłócą (bo widzą się rzadko). Związek Mariusza i jego konkubiny przeżył już poważny kryzys. Wracając z pracy (etat rezydencki) odbiera, jeśli może, dziecko z przedszkola, a gdy partnerka wraca z pracy o 17:30, on właśnie wychodzi na dyżur. Gdy czasem wracał wkurzony i zmęczony z dyżurów, odreagowywał szpitalny stres i był zwyczajnie niemiły. W efekcie agresji i przewlekłego braku czasu oddalili się od siebie. Otrzeźwienie przyszło w chwili, gdy oboje otarli się o romans. Wciąż trudno mu rozsądnie podzielić czas między pracę i życie rodzinne. Pierwsze ma służyć drugiemu, choć często jest wręcz przeciwnie.
W parze Beti + Marek ona jest lekarzem, a on zarabia pieniądze na utrzymanie. Dzięki jego pracy jako informatyka przeżyje on, ona i ono (mają śliczną i elokwentną roczną córeczkę). Po 5 latach studiów pensja Marka to ponad trzykrotność etatu Beti, która po sześcioletnich studiach i rocznym stażu jest obecnie rezydentką w szpitalu klinicznym. Na wychowawczym dostaje tylko część swojej pensji, ale nawet gdyby wróciła do pracy to bez pomocy partnera byłoby krucho. Młoda mama zakochana w Julci dobrze czuje się w roli niani i gospodyni. W przeciwieństwie do wielu matek z konieczności, a lekarek z powołania Beti zdecydowanie faworyzuje rodzicielstwo i życie prywatne. Rozważa nawet zmianę specjalności na bardziej nomen omen... rodzinną. Oboje myślą o dalszym powiększaniu rodziny.
***
Związek dwojga lekarzy ma jasne i ciemne strony. Praca w medycynie to często wspólni znajomi, tematy do rozmów, zrozumiały dla obojga język i większa wyrozumiałość. Jeśli jednak obu stronom w równym stopniu zależy na osobistym rozwoju, karierze zawodowej bądź naukowej to zawsze cierpi na tym wzajemna relacja. Gdy raz po raz para mija się w drzwiach trudno o bliskość i szczerą rozmowę. Zdrady i rozstania nie są rzadkie - w badaniach ankietowych przedstawiciele zawodów medycznych plasują się zazwyczaj w okolicy trzeciego miejsca na niechlubnym podium niewierności wśród różnych grup zawodowych.
Konsekwencje niepoukładanego życia partnerskiego ponoszą także dzieci (gdy w ogóle się pojawią). Lekarskie potomstwo nierzadko dostaje od rodziców wszystko, czego tylko zapragnie, z jednym wyjątkiem: brakuje im samych rodziców, którzy nigdy nie mają na nic czasu. Dobrze, jeśli kończy się to tylko obniżoną oceną z zachowania w szkole. Niestety często lekarskie dzieci i spadkobiercy "rodzinnych biznesów" powielają życiowe błędy swoich zapatrzonych w pracę ojców i matek. A nie brakuje znanych profesorów czy ordynatorów, którzy po latach praktyki lekarskiej wyznają, że ich jedyną prawdziwą miłością w życiu była medycyna.
Stabilny, partnerski związek jest jedną z podstawowych metod profilaktyki zespołu wypalenia zawodowego, które niezwykle często dotyka lekarzy. Kumulowane w kontakcie z pacjentami emocje lubią "przelać się" w domowym zaciszu i stąd tak bardzo potrzeba wyrozumiałości, tolerancji i empatii. Wspólne urlopy, hobby i znajomi spoza medycznego świata to dobre sposoby na odreagowanie niełatwej pracy. Warto o tym przypominać także naszym pacjentom, którym często przedstawia się lekarzy jako dyspozycyjnych przez 24 godziny na dobę judymów i niezniszczalnych cyborgów...
Imiona bohaterów zmieniono.
Mateusz Malik, lekarz
Recommended Comments
There are no comments to display.
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.