Skocz do zawartości
  • Newsy

  • Studium w błękicie, czyli lekarze jako smerfy...


    Newman

    My, Lekarze. Zdumiewa, jak bardzo się różnimy, jak trudno nas scharakteryzować jako jednolitą grupę zawodową, jak różne postawy przyjmujemy wobec barwnej polskiej medycznej rzeczywistości: zbiurokratyzowanej, chaotycznej i mocno zakorzenionej w PRL-u. Jednym się chce, innym się nie chce; są tacy, którzy próbują zmieniać świat, są i ci, którzy patologię przekuwają we własny sukces.

    Jak nic: smerfy! Znacie to?

    Lekarz - Ciamajda. Pracuje od samego początku na tym samym etacie (nie za bardzo wie, dlaczego właśnie tam), za tę samą stawkę od sześciu lat. Podwyżki go omijają, czasem pacjenci poratują jajami i wiejską wędliną. W CV mógłby wszak napisać, że skończył medycynę oraz umie czytać i pisać, ale nigdy mu nie przyszło do głowy, by tworzyć taki dokument. Po raz ósmy podchodzi do egzaminu specjalizacyjnego i po raz ósmy zaniża statystykę zdawalności CMKP. Optymistycznie patrzy w przyszłość: dyrektor wspominał coś o premii za dwa lata, a najbliższy egzamin dopiero za pół roku...

    dr smurf.jpgLekarz - Ważniak. Im więcej ma prof, dr, hab, doc, nadzw i zw przed nazwiskiem, tym wyżej nosi głowę. Ma już 155 publikacji i dziesięć cytowań. Uważa za skandal, że wciąż jeszcze musi pracować, ale spokojnie: w końcu kierownik kliniki musi przejść na emeryturę lub umrzeć, a wtedy on jest pierwszy w kolejności. Na pacjentów, którzy tłoczą się pod jego prywatnym gabinetem zerka z rzadka, a dotyka ich przeważnie ręką... pielęgniarki. Słynie z uprzejmości: uprzejmie donosi dyrekcji na kolegów z pracy.

    Lekarz - Pracuś. Z dyżuru w SOR na dyżur w NPL. Potem karetka i "odpoczynek" w przychodni. Na macierzystym oddziale (zaraz, zaraz, który to?) bywa częściej niż w domu. Nie rozstaje się z kubkiem termicznym, red bullem, kolejnym red bullem, jeszcze jednym red bullem, potem spidem, białą damą albo flaszką. Dużo godzin, dużo kasy, dużo frajdy. Odratuje każdego pacjenta. Bywa, że jego nie zdążą odratować. Żyć szybko, umierać młodo.

    Lekarz - Maruda. Nie cierpi swojej pracy. Nie wie sam, jak wytrzymuje z tą zgrają pazernych, nieudacznych konowałów. Ma fatalne zarobki. Strzela focha na każde nowe wyzwanie. Nie znosi zmian, które burzą jego spokój. Nie cierpi problematycznych pacjentów, krzykliwych salowych, upierdliwych pielęgniarek, które go budzą w nocy. Nic nie działa mu jednak na nerwy bardziej niż optymizm i entuzjazm kolegów.

    Lekarz - Łasuch. Biznesmen. Z jednego kontraktu wyciąga szesnastkę, z drugiego jedenastkę. Na prywacie dorzuci od pięciu do dziewięciu. Drobniaki wpadają za doradztwo firmie X, radę nadzorczą szpitala Y i za publikację artykułów i rozdziałów w podręcznikach. Nie schodzi poniżej półtora za wykład dla firmy farmaceutycznej, choć nie pogardzi też kopertą, koniakiem, sensowną propozycją. Czasy się zmieniają. Już nie jest tak ciężko jak przed laty - kiedyś musiał ściągać od pacjentów za pierwszeństwo przyjęcia i przymykać oko przy przetargach. Dziś spija śmietankę i kupuje trzeciego Lexusa (dla córci).

    Lekarz - Osiłek. Prze naprzód, naprawia świat. Wczoraj był na spotkaniu w izbie lekarskiej, dziś po pracy będzie pisał pismo do ministra i organizował zbiórkę podpisów pod petycją, w piątek praca w sejmowej komisji, nie zabraknie go też na manifestacji i spotkaniu związku zawodowego. Pomoże nielegalnie zwolnionej koleżance i koledze pozwanemu przez rodzinę pacjenta. Znajomi pukają się w głowę na to jego ciągłe non profit, bo nie wiedzą, że robi to wszystko dla nich. Ale on się nie przejmuje, jakoś do tej pory godził wolontariat w pracy, wolontariat po pracy i wolontariat w domu.

    dr smerf.jpgLekarz - Zgrywus. Żarcik trzyma się go od porannej odprawy do wieczornego obchodu. Koledzy lubią z nim wyjść do knajpy, ale jakoś mu się nie zwierzają. Pacjentki chwalą wspaniałego doktora, choć zaraz po wyjściu z gabinetu rejestrują się na wizytę do innego, który im wszystko wytłumaczy. Bryluje w czasie zabiegów racząc instrumentariuszki i zaintubowanego soczystymi dowcipami o pacjentkach, blondynkach i zakonnicach. Potrafi wszystko obrócić w żart - obcięty paluszek, ból brzuszka, badanko ginekologiczne, kalafiorka w odbytnicy i żulika, co się był przekręcił na dyżurze.

    Lekarz - Smerfuś. Właściwie nikt nie wie, skąd się wziął i jak to się stało, że pracuje na tym oddziale. Na studiach ledwo zaliczał, LEK-u ponoć raz nie zdał. Ani się specjalnie wysłowić nie umie, ani z niego naukowiec, smykałki do zabiegów też po nim specjalnie nie widać. Jest zaskakująco odporny na wszelkie roszady personalne i inne złe zaklęcia. Mówi się, że w przyszłości zostanie przywódcą wioski. Nie wiadomo czemu? Może ma na to wpływ zbieżność nazwisk z Papą Smerfem...

    Lekarz - Laluś. Wyprasowana koszula, nienaganny fartuch, markowy stetoskop, Ray Bany, iPhone, codziennie ogolony i pachnący Hugo Bossem. Pali slimy, więc nie rozstaje się także z gumą do żucia. Najlepiej się czuje w zamkniętym gabinecie, gdzie dopieszcza epikryzę i kupuje buty z Zalando. Uważa, że powinno się dyscyplinarnie wypisywać nie tylko alkoholików, ale i pacjentów, którzy śmierdzą: moczem, potem, kałem, wymiocinami, psem, człowiekiem (niepotrzebne skreślić). W ogóle pacjentów stara się unikać, a jeśli już, to trzyma ich na odległość biurka. Wyjątkiem są pacjentki dwadzieścia plus.

    Lekarz - Marko Smerf. Zagłosował nogami. Wsiadł w Ryanaira, na przysłowiowy prom lub ruszył autostradą A4 na Zachód. Pracuje za granicą i opowiada o swoim życiu w samych superlatywach. Olał zapyziałą wioskę smerfów, czasem tylko zagląda do rodziny. Świetnie zarabia, nie przewala tony zbędnych papierów, cieszy się szacunkiem pacjentów (tylko niektórzy podejrzliwie wsłuchują się w jego akcent), jednym słowem: oddycha wolnością. Czasem tylko, przeważnie na Gwiazdkę, nie wiedzieć czemu robi mu w głębi serca jakoś ckno i tęskno.

    ***

    Lekarz - Gargamel. No cóż. Dla ministra zdrowia nic lepszego się nie znalazło. Uosabia całą biurokrację i fatalną organizację pracy, która pożera lekarski entuzjazm i cenny czas. I choć klakierów wokół niego całe mnóstwo, to nic nie osiągnie, póki nie zacznie działać racjonalnie ;-)

    Mateusz Malik, smerf




    Opinie użytkowników

    Rekomendowane komentarze



    Join the conversation

    You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

    Gość
    Dodaj komentarz...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.