Cześć! Zwracam się do starszych kolegów lekarzy o poradę. Jestem jeszcze na studiach. Czy jeśli chcę zostać np. anestezjologiem to naprawdę muszę umieć wszystko? Od kiły i rzeżączki, przez tocznie, twardziny, zespoły genetyczne aż po zapalenie ucha środkowego, zaćmę i nowotwory tarczycy - diagnostyka, leczenie, postępowanie i wszystkie smaczki itd.? Jak to wygląda w praktyce? Czy jest sens znać się na wszystkim, a jak przyjdzie do podejmowania decyzji to odeślę do specjalisty po prostu bo się nie znam np. na zawrotach głowy? Czy to będzie dla mnie ujma gdy jako anestezjolog w POZ czy przy rod