Popraktycznie....
Ale jak to? Kończycie już praktyki?
Kto będzie nam teraz pomagał doglądać pacjentów?
Kto będzie robił wyjściowe ekg?
Kto będzie pomagał badać pacjentów?
Ano kończymy. Po 4 tygodniach. Były to czas ciężkiej pracy, nauki wszystkiego od przysłowiowego zera. Zakończony dyżurem pielęgniarskim. Czasami była radość z przywrócenia kogoś w poczet żywych, czasami smutek bo pacjent, którym się zajmowaliśmy, bez zapowiedzi odchodził...
To też czas debiutu mojego bloga, w końcu się przełamałem i opublikowałem coś w sieci
.
Pojawia się co udało się zrobić w te 4 tygodnie?
Nauczyć się słuchać pacjenta, oraz przyjąć odpowiednie do niego podejście. Każdy jest inny.
Utwierdzać pacjenta o swej nieomylności przy wszelakich zabiegach. Poprzez rozmowę zmuszać ludzi do połykania tabletek. Oprócz tego zrobienie kardiowersji nie jest już tajemnicą (nieudana bo nieudana ale zrobiona
). Obserwowane i asystowane kłucie opłucnej i otrzewnej, tętnic obwodowych, w żył centralnych (i podobojczyk i szyja). Echo podpatrywane, echo prawie wszystkiego !! Od jajników do szyi, od przezprzełykowego do wewnątrzmacicznego. KT i zwykłe radio też zaliczone. Droga z SORu na oddział z butlą z tlenem była moim sprawdzianem wydolnościowym a ściskanie ambu zastępowało mi ćwiczenia na mięśnie dłoni. Poczułem się jak kobieta z dzieckiem - pchając przed sobą magiczny pielęgniarski wózek, z wieloma ostrymi dzieciątkami... Poznałem, chyba swoją pasję, kardiologiczną internę z zabiegami hemodynamicznymi. Oprócz tego nauczyłem się osłuchiwania, opukiwania, oglądania i obmacywania (ugniatania ...). Objawy Bloomberga, Chełmońskiego, Goldflamma i McLoeda już nie są pustymi słowami. I wcale najcenniejszą rzeczą jaką wyniosłem nie jest maseczka chirurgiczna z pierwszej operacji. Ale grono wspaniałych znajomych, czułych pielęgniarek z powołania, chętnych do nauczania, wesołych lekarzy, którzy uśmiechem leczą cierpienie pacjenta ,cierpliwych ludzi ,którzy nam wszystko tłumaczyli oraz
Rekomendowane komentarze